05-21-2013, 11:07 AM
COMMENTS: Nie jest czyms zaskakującym fakt, ze zawsze po zawodach, a szczególnie po takich zawodach jak PIERWSZE MISTRZOSTWA POLSKI WFF w Starogardzie Gdanskim - powraca do mnie pytanie o powołanie bycia trenerką czy trenerem. Wracając do Warszawy miałem chwilę skupienia, pozwalającą sformułować krótką refleksję. Nie chodzi tu przecież o jakies naukowe rozprawy. Na naszych Mistrzostwach Polski widziałem wielu trenerów z troską dbających o swoich podopiecznych i z przejęciem śledzących sceniczne już zmagania. Patrzyłem przede wszystkim na Olę Kobielak. Zawsze najpierw widzę w niej cudowną Kobietę, później zawodniczkę, później trenerkę, póżniej....W sobotę, w dniu mistrzostw zobaczyłem Miłość wszechogarniającą startujące dziewczęta. Miłość pozostawiajacą ślad w każdym dziewczęcym sercu. Trener jest nauczycielem. Daje uczniom to, co ma w sobie najpiękniejszego. Aleksandra Kobielak podczas przygotowań daje swoim zawodniczkom cząstkę siebie, swoja pasję, twórczość, profesjonalizm, artyzm...właśnie Miłość. Trzeba umieć prawdziwie kochać ten sport, by nie startujac juz - nieustannie być obecną na scenie i wzruszać się sukcesami tych, którym co dnia składa się ofiarę z siebie. Dar Miłosci - to największe bogactwo jakie Mistrzyni może ofiarować swoim maleńkim czasami „krasnalom“. Więcej - obok daru Miłości, Ola pozwala czerpać sceniczne piękno z siebie, pozwala, by „krasnale“ wdrapywały się po jej mistrzostwie, aż na szczyt profesjonalizmu, by tam, z wysokości juz własnych sukcesów cichutko wyszeptać - „Ola mnie stworzyła. Dała mi wszystko - bukiet kwiatów myśli, wiedzy, czasu, troski...ja tylko dodałam sznurek, który zwiazał ten bukiet - na miarę mojego mistrzostwa“. Fitness w Polsce jest potęgą - Aleksandra Kobielak zadbała o przyszłosć.